W zeszły weekend Aneta z Perą oraz Iwona z Drugiem spędziły w Czechach. W niedzielę dojechała do nich Mada z Nitrem. W sobotę dziewczyny ćwiczyły z psami w parku, gdzie rozpraszały ich (poza słoneczną pogodą i żarem lejącym się z nieba) tłumy spacerowiczów z dziećmi, ludzie na rowerach lub rolkach, psy wszelkiej maści i rozmiaru, a nawet..... jeźdźcy na koniach. Nie ma lekko, psy muszą pracować w każdych warunkach, a Perka i Drug są już na tym poziomie, że takie rozproszenia są dla nich jeszcze trudne, ale już nie dekoncentrujące. Nie muszę chyba dodawać, że poradziły sobie znakomicie. Dziewczyny opalone i w doskonałych humorach wróciły do domu.
W niedzielę trening odbywał się w zaciszu zapory wodnej, na skraju lasu. Warunki przy tamie panują dokładnie odwrotne niż w parku: jest cisza, spokój i tylko od czasu do czasu znikąd pojawi się jakiś pies lub człowiek, powodując w nas nerwowe przełknięcie śliny. Bo jeśli jest spokój, to ludzie się rozluźniają, przestają kontrolować środowisko i taki nagły skok adrenaliny w postaci wkraczającego na plac człowieka lub psa jest nie do przecenienia. Tym razem taką przyjemność miała Mada i Aneta. Nitro bawił się kamieniem, a Mada robiła mu zdjęcia, kiedy nagle pies zesztywniał i okazało się, że między nogami Mady biega radośnie yorkshire terrier. Nitro jednak stanął na wysokości zadania i na polecenie położył się napięty jak struna i grzecznie czekał aż pies odejdzie. Kilka godzin później, psy biegały po skończonym treningu i naraz, na plac wkroczył żwawo człowiek, Pera rozpoznała w nim pozoranta, którego należy pogonić, jednak na polecenie wydane przez Anetę natychmiast wróciła do nogi i czujnie obserwowała człowieka z odległości. Takie sytuacje, choć stresujące, pokazują nam, ze jednak nauka nie idzie w las, a nasze psy są posłuszne i całkowicie pod naszą kontrolą nie tylko na placu treningowym, ale również w nieprzewidywalnych warunkach.
Wracając do niedzielnego treningu, można powiedzieć, ze NiCowe owczarki doskonalą swe umiejętności z treningu na trening, natomiast nasz mini - molosek pracuje nierówno i tak do końca jeszcze wciąż nie jest przekonany czy gryzienie jest fajną zabawą czy jednak jest nudne. Lejący się nieustannie z nieba deszcz, nie ułatwiał nikomu pracy. Pera i Drug ćwiczyły oszczekanie pozoranta w namiocie, ucieczkę pozoranta oraz opanowanie emocji i chodzenie przy nodze pomiędzy gryzieniem rękawa. Obydwoje bardzo dobrze już pracują w dużym pobudzeniu i potrafią się wyciszyć i skupić w chwilach, kiedy trzeba. Aż miło się na nie patrzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz