IN MEMORIAM

To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
A ja ci powiem
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie
A kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy tobie jest psie niebo
Z tobą zostaje jego dusza
B. Borzymowska: Psia Dusza

Rico  (ObiMiszcz)
ur. w 2004 roku (wg schroniska), adoptowany 26.03.2011, zm. dnia 28.09.2012

Decyzja o adopcji Rica była decyzją spontaniczną, zobaczyłam go w schronisku pod Poznaniem, z pomocą Fundacji Rottka udało mi się go adoptować. Na początku nie było łatwo. Rico nie potrafił dogadać się z naszymi sukami rezydentkami, postanowił zamordować nasze koty, nie potrafił zachować czystości w domu, demolował nam mieszkanie, nie dawał się wykąpać, ani wyczesać. Ogromny siedmioletni pies wyciągnięty z budy po trzech latach w schronie i wstawiony do mieszkania w bloku. Czy było warto? Jeszcze jak! Rico pokochał nas, a my pokochaliśmy jego. Pół roku trwała jego intensywna resocjalizacja, a potem, jak już machina ruszyła, kolejny rok szkoliliśmy się, trenowaliśmy, docieraliśmy się i świetnie się bawiliśmy w Obedience. To Rico sprawił, że zaczęłam myśleć poważnie o zawodach, on sprawił też, że nauczyłam się pracy z psem trudnym, niezmotywowanym, o bardzo samodzielnym charakterze. Niestety po 1,5 roku pobytu w naszym domu Rico zmarł na raka kości. Mimo wszystko cieszę się, że udało nam się odnaleźć i przeżyć ostatnie chwile razem. Ta przyjaźń wiele wniosła do psiego i ludzkiego życia. (foto A. LIstowska)
Mada.

Koka (Kokaina)
ur. 28.03.2003 roku, adoptowana 09.05.2010, zm. dnia 07.04.2013

Kokaina była właściwie psem mojego męża, ja ją tylko wypatrzyłam na stronie Fundacji SOS Bokserom, skontaktowaliśmy się z domem tymczasowym, w którym przebywała i pojechaliśmy po nią. Kokainka była psem idealnym od samego początku do samego końca. Potrafiła chodzić na smyczy i bez niej, przychodziła na wołanie, znała podstawowe komendy, była bezkonfliktowa w stosunku do ludzi, psów i kotów. Chodząca słodycz. Poprzedni właściciele musieli ją bardzo kochać i rozpieszczać, a potem wyjechali do UK i siedmioletnią sukę oddali do schroniska. Pierwszego dnia po adopcji wskoczyła na stół i zjadła hamburgera, potem władowała się do łóżka (no a gdzie sypiają boksery?), a na suche jedzenie w misce spojrzała z politowaniem. Opanowała do perfekcji tzw. bierny opór. Jak nie chciała gdzieś pójść, nie było opcji, żeby ją tam zaciągnąć, kochała wodę miłością bezgraniczną, ale nie potrafiła pływać; potrafiła biegać jak opętaniec, uderzając w ludzi stojących obok trawnika. Była radosna pomimo siwej kufy, wesoła, cierpliwa i ufna. Kochany pies, żywa reklama adopcji psów w starszym wieku. Zmarła na nowotwór wątroby. (foto A. LIstowska)
Mada.



Yeti 
ur. 16.01.2001 roku, zm. dnia 20.04.2012

Yeti był pierwszym moim psem, przyjechał do nas 18 marca 2001 roku, miałam wtedy 14 lat. Był pogodnym i wesołym szczeniakiem, szybko się uczył. Miał dobre popędy i łatwo było z nim pracować. W tamtym czasie byłam na etapie poszukiwania własnych metod szkoleniowych i zmieniałam je po każdej kolejnej przeczytanej książce. Yeti znosił to dzielnie i cierpliwie :) Był zrównoważonym psem, niełatwo go było wyprowadzić z równowagi, udawało się to tylko kotom :) Był moim wymarzonym przyjacielem, cierpliwym i zrównoważonym, wiele się od niego nauczyłam i dzięki niemu jestem w tym miejscu w którym jestem. Takiego psa ma się raz w życiu. Usnął 20 kwietnia 2012 roku, miał 11 lat.
Karo. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz